No dobrze, osiągnęliśmy sukces. Mamy dyplom wyższej uczelni, może nawet dwóch, w tym jednej zagranicznej. Na ścianie widnieje kilka certyfikatów zawodowych; w garażu stoi dobry samochód, a w książce adresowej znajdują się numery telefonu ludzi ze świecznika. Jesteśmy zapraszani na konferencje. Ludzie wokół nas spijają słowa z naszych warg: „tak, panie dyrektorze”; „oczywiście, pani dyrektor”, „zrobię to niezwłocznie”. To otoczenia daje nam przekonanie słuszności oraz kompletności naszej osoby.
Czy to już wszystko? Zapytajmy siebie: co by się stało, gdyby te wszystkie artefakty zniknęły? Gdybyśmy nagle stanęli na ulicy, w tym co mamy na sobie, bez tytułów, pieniędzy i wpływów – czy nadal bylibyśmy szczęśliwi? Czy mielibyśmy dokąd pójść i – co ważniejsze – czy są ludzie, którzy ucieszą się na nasz widok, nawet jeśli staniemy przed nimi odarci z wpływów i dóbr materialnych?
Naturalną cechą menedżera IT jest próba stania się niezastąpionym. Poniekąd wymusza to sama technologia: w większości branż działalność trwa 24 godziny na dobę i nie da się jej prowadzić bez działających systemów informatycznych. Działająca całą dobę technologia wymaga dostępnych całą dobę ludzi, ci zaś – menedżera na posterunku. CIO ma tendencję do myślenia o sobie jako o kimś, kto jest niezastąpiony i cały czas musi być dostępny pod mailem i telefonem.
To błąd. Człowiek niezastąpiony to człowiek, który nigdy nie ma weekendu, świąt i wolnych wieczorów. Nigdy nie może spokojnie obejrzeć występów szkolnych dziecka i pójść z małżonkiem do teatru. Jednocześnie człowiek niezastąpiony nigdy nie awansuje –na jego miejscu zrobiłaby się luka nie do pokrycia, więc może lepiej zostanie tam gdzie jest, prawda? Niezastąpionych boją się zarządy – mają świadomość, że w przypadku nagłego zdarzenia albo ich odejścia z pracy znajdą się w kropce. Niezastąpieni mają tendencję do zastępowania dialogu przemowami: przecież są niezastąpieni, więc wszystko wiedzą najlepiej. Rada pierwsza: nie bądź niezastąpiony.
Podobno w azjatyckich firmach panuje dobry zwyczaj, żeby nie wychodzić przed szefem. Proponuję zwyczaj dokładnie odwrotny: wychodząc z pracy obejść pokoje i upewnić się, że jesteśmy ostatnim wychodzącym. A jeśli ktoś jeszcze pracuje, powiedzieć ciepłe słowo, upewnić się, że naprawdę musi zostać, że odbierze ten czas w formie wolnego. Długie godziny pracy kiedyś postrzegane były dowód zaangażowania w sprawy firmy. Dzisiaj mogą być znakiem niskiej efektywności zespołu. Warto się tym zainteresować – być może praca jest źle rozłożona, być może cele są nierealne. Może nawet środowisko pracy jest toksyczne, albo pracownik musi czekać na wieczorne godziny, aby w ciszy móc się skoncentrować? Późna praca może być symptomem głębszych problemów, które – jeśli pozostaną niezaadresowane – odbiją się negatywnie na środowisku pracy.
Namawiam do niewychodzenia przed pracownikiem nie dlatego, żeby CIO siedział długo, a dlatego, by „wyganiał do domu” pracowników. Ale namawiam przede wszystkim do wychodzenia o rozsądnej godzinie. Przepracowany menedżer to nerwowy i nieefektywny menedżer. Szef informatyki, któremu podlegają dziesiątki, może nawet setki ludzi i infrastruktura warta miliony, nie może być człowiekiem rozchwianym i zmęczonym. Musi mieć umysł ostry jak brzytwa – w krytycznym momencie od szybkości jego myślenia i poprawności decyzji może zależeć los całego przedsiębiorstwa.
W IT duża część pracy ma charakter kreatywny. Człowiek przemęczony przestaje być kreatywny, staje się odtwórczy i zgorzkniały. Rozwiązania, które otrzymamy jako owoc pracy po godzinach, będą poprawne. W warunkach rynku i technologii AD 2016 potrzebujemy rozwiązań błyskotliwych. Rada druga: szanuj czas swój, szanuj czas innych.
Jeśli zapytamy szefów informatyki jaki jest ich najważniejszy projekt roku, powiedzą pewnie o przebudowie infrastruktury, cyfryzacji segmentu biznesu albo wdrożeniu usług w chmurze. Ale najważniejszy projekt roku powinien być ich prywatny. Może to być dziecko, wymarzony urlop, studia podyplomowe, osiągnięcie sportowe, inicjatywa społeczna – byle było własne. First things first, jak mawiają Anglosasi.
Zaangażowanie w taki projekt – złożony, przygotowywany miesiącami, wymagający czasu, sił i środków, jest świetną odskocznią od spraw zawodowych. Przywraca równowagę w myśleniu: byłem/byłam na 100% w pracy, ale wychodzę z niej i teraz jestem na 100% przy własnych sprawach.
Taki projekt to okazja do nawiązania relacji innych niż rodzinne i biznesowe, poznania nowej dziedziny i spróbowania się w czymś zupełnie innym. Sukces takiego projektu to źródło wielkiej, pozazawodowej satysfakcji. Rada trzecia: w każdym roku prowadź jeden duży projekt pozazawodowy.
Jednym z takich „najważniejszych projektów roku” może być działalność naukowa i społeczna. W dojrzałych społeczeństwa kultury zachodniej osoby sukcesu angażują się w działalność pro publico bono zakładając – całkowicie słusznie – że ich indywidualny sukces zawdzięczają po części środowisku, które ich ukształtowało. Wspierają fundacje, zakładają stowarzyszenia, współpracują z uczelniami, angażują się w działalność dobroczynną. W Polsce przez lata obowiązywał model „prywatyzacji szczęścia”; nie ma także dobrego odpowiednika zasady pay it forward: jeśli ktoś kiedyś ci pomógł, dług wdzięczności spłacasz pomagając komuś innemu, kto takiej pomocy potrzebuje.
Warto więc zapytać, czy szkoła za rogiem nie potrzebuje pomocy w ogarnięciu parku komputerowego. Może warto przy parafii otworzyć lekcje programowania dla uboższych dzieci? A może można zaangażować się w prace fundacji, która finansuje sprzęt komputerowy dla niepełnosprawnych? Nie ma z tego pieniędzy ani prestiżu, trzeba ponieść indywidualne wyrzeczenia – z drugiej strony, zostaje poczucie zrobienia czegoś dla kogoś innego niż ja sam i moi najbliżsi. A przy okazji – jak w przypadku działalności naukowej – poszerzyć zakres istniejącej wiedzy i dać informatyce „paliwo” do kolejnych innowacji, które przecież napędzają całą branżę. To przecież właśnie im zawdzięczamy sukces nasz oraz naszych koleżanek i kolegów z branży. Rada czwarta: daj kawałek siebie bez oczekiwania korzyści i wdzięczności.
Obserwując CIO przez lata mam spostrzeżenie, że ci najlepsi – oprócz głębokiej wiedzy o technologiach i zarządzaniu, dobrej ręki do ludzi i umiejętności nawiązywania i utrzymania relacji – mają jeszcze jedną cechę osobowościową. To umiejętność odpuszczania – niestawiania na swoim, nieposiadania ostatniego zdania w dyskusji, puszczania mimo uszu nieprzychylnych uwag i tolerancji dla niedoskonałości podwładnych. Dojrzałość często idzie w parze z łagodnością, ta zaś pomaga w zarządzaniu ważną i złożoną częścią biznesu, jaką jest informatyka.
Przez lata w modzie był szef stanowczy i dominujący; „twardy zawodnik”, który wchodził w zwarcia i je wygrywał. Ludzie, którzy wspinali przez szczeble kariery w burzliwej pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych z reguły mają twardą skórę, poobijane łokcie i podniesiony poziom testosteronu. Tymczasem dzisiejszy CIO bardziej powinien przypominać coacha. Nadal potrafi wejść w spór i go wygrać, ale starannie dobiera spory, w które wchodzi. Te drobniejsze po prostu odpuszcza – w imię spokoju swojego i zespołu, podtrzymania relacji i partnerstwa z biznesem oraz osiągania nadrzędnych, strategicznych celów. Rada numer pięć: naucz się odpuszczać.
O ile w mediach pełno jest historii ludzi, którzy odnieśli sukces albo takich, którzy odeszli z korporacji i realizują własne marzenia, to niełatwo jest znaleźć historie wypalenia i porażki. „Byłem niezastąpiony, ale zbyt arogancki; wszedłem w konflikt z silniejszymi ode mnie. Zwolniono mnie. Myślałem, że szybko dostanę nową propozycję, tymczasem telefon milczał. Nie wypalił także plan B: założyłem własny biznes, ale nie rozwinął się” – próżno szukać takich historii w Harvard Business Review. Jeśli pojawiają się, to okraszone eufemizmami („restrukturyzacja”, „gap year”, „nowe wyzwania”). Ale rzeczywistość bywa brutalna i doradcy personalni, gdyby byli mniej dyskretni, mogliby opowiedzieć trochę historii ludzi, którzy przeszacowali siłę swojej marki i wartość na rynku menedżerów.
Człowiek pozbawiony życia pozazawodowego w takiej sytuacji ryzykuje depresją i wypaleniem. Człowiek, którego świat poza firmą jest pełny i bogaty, po prostu kieruje energię w inną stronę. Podejmuje kolejną próbę i z uśmiechem na ustach czeka na to, co przyniesie los. A los łaskawy jest dla tych, którzy mają więcej optymizmu, świat widzą jako bogactwo możliwości i nie zakładają przepychania się łokciami jako jedynej strategii przetrwania. „Łowcy głów” zaś szóstym zmysłem czują, kto jest sfrustrowany, wypalony i zniecierpliwiony, a kto bierze oddech i za chwilę będzie gotów do jeszcze szybszego biegu.
Doradcy personalni mówią, że na stanowiska executives szukają osobowości. Człowiekowi, który 100% swojego czasu i energii oddał poprzedniemu pracodawcy, trudno będzie przekonać takiego doradcę, że posiada pasję, że jego życie pełne jest harmonii – czyli że posiada osobowość. Rada szósta: pamiętaj, że nic nie jest wieczne i kiedyś twoje życie obok pracy może być jedynym, które będziesz mieć.
Słowo kluczowe tego artykułu to harmonia. Człowiek jest pewną całością; jest w jego duszy miejsce na osiągnięcia zawodowe, jest miejsce na rodzinę, pasję, wiarę, dobro i relacje z innymi ludźmi. Gen. Polko, dowódca polskich wojsk specjalnych i misji zagranicznych, powiedział kiedyś: Nie jest istotne jak długo jesteś w danym miejscu, ważne, co po sobie zostawisz. Powróćmy jeszcze do myśli z początku artykułu: osobowość CIO promieniuje na całą organizację. Równowaga i harmonia w jego życiu oznacza równowagę i harmonię w organizacji, którą zarządza. Jeśli szanuje innych, jego podwładni szanują swoich ludzi, ci zaś – klientów, dostawców i kolegów. Jeżeli jest wyrozumiały, może liczyć na wyrozumiałość innych wobec swoich błędów. Jeśli tworzy angażującą, szczerą i otwartą atmosferę wśród najbliższych współpracowników, szczere i otwarte opinie z „dołów organizacji” będą docierać do jego ucha niezależnie od oficjalnych kanałów. Jeśli ufa innym, inni ufają jej czy jemu.
CIO ma dwie marki, o które musi dbać. Jedna jest marka jego firmy – zapewniając funkcjonowanie środowiska informatycznego, zapewnia harmonijny rozwój swojego biznesu i satysfakcję klientów. Drugą marką jest on sam. Harmonia i równowaga w jego życiu pomaga utrzymać wartość ich obu.
O równowadze i poszukiwaniu harmonii w życiu zawodowym i prywatnym będziemy mieli okazję dyskutować podczas najbliższego spotkania naszej społeczności CIONET Poland Annual Event What’s Next 2016. Zapraszamy! whatsnextpoland.cionet.com
No Comments Yet
Let us know what you think